Renata Putzlacher
Z każdym dniem odchodzimy w przeszłość
dorzucamy gałązki chrustu do ognia, który nas oczyszcza
droga usłana różami drogowskazami sentencji i nakazów
w miłości próbujemy się odnaleźć w nienawiści spełnić
z każdym dniem powoli przemijamy znikamy
młodość nasza zachodzi za lustro wody czystej przejrzystej
a na drodze krzyżowej kapliczki pełne girland wyblakłych
każda pamiątka to nowy eksponat w naszym prywatnym mauzoleum
z każdym dniem czas powoli nadgryza nasz tort
coraz więcej na nim świec odprawiamy Zaduszki
za dusze które kolejno zabijaliśmy w sobie
by poczuć krew na ustach słodkogorzki płyn życia
z każdym dniem przybywa tygodni na bożym liczydle
a nam palców nie wystarcza u bezczynnych rąk
jak tu nie liczyć się z czasem i hazard uprawiać
każdy siwy włos na wagę kolejnych doświadczeń
z każdym dniem miesiącem rokiem i wiekiem
przybywa stronic w odwiecznych spłowiałych annałach
a my po ludzku z drżeniem zawiązujemy życiu sznurowadło
by nam boso nie uciekło na łąki Elizjum