…Człowiek żyje dopóty, dopóki istnieje o nim wspomnienie. Niechaj pamięć o pomordowanych, tląca się dotąd w sercach ich rodzin i współtowarzyszy broni, utrwali się w ogólnonarodowej świadomości.
Leszek Szcześniak, “Listy ofiar zagionych”
Jest rok 1939 i Europa wie już o szykującej się wojnie i choć stara się ją wszelkimi sposobami oddalić, zgodziła się na aneksję Austrii, części Czechosłowacji i chce wierzyć jeszcze w układy z faszystowskimi Niemcami. Niemcy mają jednak własną koncepcję polityki ekspansji na wschód, politykę „Lebensraumu” dla nadludzi, a przeszkodą w niej jest wolna Polska. Jest solą w oku jeszcze drugiego sąsiada ZSRR, który nie może i nie chce zapomnieć ani porażki pod Warszawą, ani administracji polskiej na wschodnich ziemiach uważając je za swoje.
W wyniku powyższego dochodzi do zbrodniczego porozumienia zwanego paktem Ribbentrop – Mołotov z sierpnia 1939, gdzie w tajnym, dodatkowym protokole Niemcy i ZSRR podzieliły między siebie strefy wpływów w Europie Wschodniej, a później w państwach bałtyckich Bukowinie i Besarabii. Dla Polski zaś przygotowały kolejny rozbiór. Współpraca na bazie tego paktu owocowała praktycznie aż do wybuchu wojny niemiecko – radzieckiej (22. czerwca 1941) radzieckimi dostawami surowców dla Niemiec, ograniczonych blokadami państw zachodnich, ale również działaniami taktycznymi. Nie stanowi tajemnicy, że stacje nadawcze radzieckie umieszczone przy polskiej granicy naprowadzały niemieckie bombowce na cele w Polsce, że radzieckie lodołamacze torowały północne szlaki morskie niemieckim okrętom wojennym do walk przeciwko Aliantom na Atlantyku itd.
W nocy z 16 na 17 września 1939 wojska radzieckie wkroczyły do Polski, broniącej się rozpaczliwie przeciwko niewspółmiernie lepiej uzbrojonym, zmotoryzowanym i pancernym armiom niemieckim. Wojska polskie otrzymały rozkaz niestawiania oporu Armii Czerwonej i podjęcia próby przedostania się do Rumunii. Niestety, tylko części z nich się udało. Armia Czerwona zajęła wschodnie ziemie polskie i pod jej okupację dostało się 13 milionów mieszkańców, z tego ponad 5 milionów Polaków, wobec których zastosowano drastyczne represje. Deportowano ich przymusowo w głąb ZSRR do Kazachstanu oraz na Syberię, wtrącano do więzień, obozów i mordowano tysiącami. Wśród wziętych w niewolę Polaków było również wiele osób ze służb mundurowych – prawie 250 tysięcy żołnierzy i oficerów. Chociaż Polska nie znajdowała się w stanie wojny ze ZSRR, to organy władzy radzieckiej określiły wziętych do niewoli żołnierzy jako jeńców wojennych. Wśród nich było ponad 25 tysięcy oficerów służby czynnej i rezerwy, oficerów oraz funkcjonariuszy policji, funkcjonariuszy służby granicznej i celnej, służby wywiadowczej, dalej podoficerów, lekarzy, inżynierów, profesorów i wykładowców uczelni wyższych, nauczycieli, prawników, techników, duchownych, literatów, dziennikarzy i innych. A więc – polska elita intelektualna.
Zostali oni szczegółowo wysegregowani z reszty zajętych do niewoli żołnierzy i w listopadzie 1939 roku przewiezieni do trzech obozów jenieckich. Około pięciu tysięcy oficerów WP umieszczono w obozie Kozielsk w pobliżu Kaługi nad Oką, około czterech tysięcy oficerów w Starobielsku na Ukrainie, a około sześciu tysięcy jeńców, zwłaszcza policjantów internowano na wyspie Stołbnyj na jeziorze Seliger w pobliżu Ostaszkowa. Operujemy pojęciem około dlatego, że stan osobowy się zmieniał. Na początku 1940 roku najwyższe władze radzieckie podjęły decyzję o likwidacji wziętych do niewoli oficerów i jeńców owych trzech obozów.
Notatka szefa NKWD ZSRR Ł. Berii dla J. Stalina 5.III.1940 (cytat oryginalnego pisma w sprawie, podpisanego przez Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana) Treść dokumentu:
Nr P13/144
Towarzysz Beria
5 marca 1940I. Przekazać NKWD ZSRR.
1) sprawy znajdujących się w obozach dla jeńców wojennych 14 700 byłych polskich oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, wywiadowców, żandarmów, osadników i dozorców więziennych,
2) a także sprawy aresztowanych i znajdujących się w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi 11 000 osób – członków różnych kontrrewolucyjnych organizacji szpiegowskich i dywersyjnych, byłych obszarników i fabrykantów, byłych polskich oficerów, urzędników i zbiegów
– ROZPATRZYĆ W TRYBIE SPECJALNYM Z ZASTOSOWANIEM WOBEC NICH NAJWYŻSZEGO WYMIARU KARY – ROZSTRZELANIA.
II. Przekazać BEZ WZYWANIA ARESZTOWANYCH I BEZ AKTU OSKARŻENIA, (…)
III. ROZPATRZENIE SPRAW I POWZIĘCIE DECYZJI ZLECIĆ „TROJCE” W SKŁADZIE TOW. TOW. MIERKUŁOW, KOBUŁOW I BASZTAKOW (…)
Wyciąg z protokołu nr 13 posiedzenia Biura Politycznego KC WKP(b) w dniu 5 marca 1940 roku.
https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/pamietam-katyn-1940
Przebieg ludobójstwa
Tak więc na polecenie NKWD w Moskwie odjeżdżały od pierwszych dni kwietnia 1940 roku do połowy maja transporty jeńców do siedzib najbliższych obwodowych zarządów NKWD, które przeprowadzały w praktyce te ludobójcze operacje. Jeńców mordowano strzałem w tył głowy, wielu z nich miało skrępowane ręce. Zabijani byli w nocy w dźwiękoszczelnych podziemnych komnatach siedzib NKWK po 200 – 250 osób w ciągu nocy (lub wprost nad dołami śmierci). Według przeprowadzonych obliczeń, uwzględniających długość godzin nocnych i ilość zabitych, wychodzi, że co 3 minuty ginął człowiek.
Taka „wydajność” jednoznacznie wskazuje na absolutną bezwzględność i okrucieństwo zaprawionych latami w swym zbrodniczym procederze morderców. Trzeba pamiętać, że jeńca trzeba było doprowadzić do tzw. „czerwonej komnaty”, gdzie musiał podać swoje imię i nazwisko, stopień wojskowy oraz ostatni przydział. Nic więcej i nic mniej. Żadnych oskarżeń, żadnych wyroków, żadnego odwołania. Potem odprowadzić go do celi śmierci, gdzie dokonywano mordu, następnie trzeba było ciało wywlec na zewnątrz. Tam czekały już podstawione samochody ciężarowe na włączonych silnikach (żeby zagłuszyć ewentualne odgłosy strzałów) i załadować zwłoki. To wszystko w ciągu 3 minut…
Zwłoki następnie odwożone były do przygotowanych uprzednio (zawsze dla jednego transportu) dołów i zasypywane. Niektóre doły mieściły trzy, a nawet więcej warstw zwłok. I tak zwłoki jeńców Kozielska odnalezione zostały w lesie w Katyniu, jeńców z obozu w Starobielsku odkryto na przedmieściach Charkowa, a zabitych jeńców obozu Ostaszków pogrzebano w lesie koło wsi Miednoje. Skład osobowy transportów z poszczególnych obozów potwierdziły dane archiwalne NKWD, przekazane Polsce w 1990 roku.
Przyczyny
Przyczyn tej tragedii szukać należy już w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej. Trwająca przez dziesiątki lat radziecka propaganda sprawiła, że wielu mieszkańców tzw. obozu socjalizmu nie może pogodzić się z tym, że system totalitarnej władzy radzieckiej już od swego początku bezwzględnie likwidował nie tylko swoich przeciwników i krytyków, lecz i tych wszystkich, którzy nie spełniali wymogów totalitarnej ideologii z przyczyn klasowych czy innych, np. pozwalając sobie na samodzielne myślenie. Historykom nie udało się jeszcze określić liczby wszystkich ofiar tej zbrodniczej i potwornej polityki. Wiadomo im jednak, że chodzi o dziesiątki milionów istnień ludzkich. W samym tylko lesie katyńskim odnaleziono zwłoki kilkudziesięciu tysięcy osób z pośród ludności miejscowej, zamordowanych w latach trzydziestych, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. To samo dotyczy masowych grobów Rosjan i Ukraińców w pobliżu mogił polskich oficerów w Charkowie.
Cytat z książki śp. prof. dr Mečislava Boráka pt. Symbol Katynia, str. 13:
…Świat całkiem niedawno dowiedział się o tragedii białoruskich Kuropatów, gdzie w lesie leży ponad 100 tysięcy miejscowych obywateli zamordowanych przez NKWD w taki sam sposób jak ofiary w Katyniu… Masowe groby ciągną się od Syberii po Kaukaz, tylko ostateczna liczba milionów ofiar nie jest jeszcze ustalona…
Skład osobowy na dzień 1 grudnia 1939 w obozie Kozielsk przedstawiał się następująco:
4 727 jeńców, w tym: 4 generałów, 1 kontradmirał, 24 pułkowników, 79 podpułkowników, 258 majorów, 654 kapitanów, 17 kapitanów marynarki i 3420 pozostałych oficerów. Była również jedna kobieta – pilot wojskowy, córka generała Dowbór-Muśnickiego podporucznik Janina Lewandowska (trzy miesiące po ślubie). Została zamordowana z resztą jeńców. (Wg. dokumentów radzieckich rozstrzelano w Katyniu 4421 osób)
W obozie Starobielsk na dzień 15 listopada 1939 znajdowało się 3946 jeńców, w tym:
8 generałów, 55 pułkowników, 127 podpułkowników, 316 majorów, 846 kapitanów i 2529 pozostałych oficerów. (Wg. dokumentów radzieckich rozstrzelano Charkowie 3820 osób)
W obozie Ostaszków, największym z pozostałych, było pierwotnie 12 tysięcy jeńców, ale po przeprowadzonych surowych selekcjach pozostało w końcowej fazie 6750 osób.
Zostali tam umieszczeni funkcjonariusze i oficerowie PP, służby wywiadowczej, służby granicznej KOP, straży więziennej, pracownicy sądownictwa, ziemianie i inni. Najliczniejszą – bo kilkusetosobową grupą byli policjanci z Górnego Śląska, w tym również więcej niż 140 policjantów z Zaolzia. Zginęli wszyscy. (Wg. dokumentów radzieckich rozstrzelano w Twerze – radz. Kalinin 6311 osób)
Tak oto nastąpiła likwidacja polskich elit.
Według dokumentów radzieckich rozstrzelano ogółem 21 857 polskich jeńców wojennych – oficerów WP, policji itd. Jednak miejsca pochówku około 10 tysięcy osób nie zostały jeszcze ujawnione. Z całej ilości jeńców tych trzech obozów uratowało się tylko 449 osób, z tego jeńców Kozielska 245, Starobielska 79, Ostaszkowa 124. Jeńcy ci zostali skierowani do obozu Pawliszczew Bór, a następnie w czerwcu 1940 przetransportowani do obozu w Griazowcu.
Po wybuchu wojny niemiecko – radzieckiej 22 czerwca 1941 roku i wznowieniu stosunków dyplomatycznych z polskim rządem emigracyjnym usunięto z obozu w Griazowcu straże NKWD i przekazano obóz gen. W. Andersowi w celu organizowania Polskich Sił Zbrojnych, do których zgłosiła się większość pozostałych przy życiu jeńców. Od nich też pochodziła znaczna część informacji o stosunkach panujących w poszczególnych obozach.
Od samego początku władze radzieckie czyniły wszystko co możliwe, aby zataić poczynione zbrodnie. Wszystkie dokumenty ich dotyczące oznaczone były klauzulą „ściśle tajne”. Kiedy rozpoczęło się formowanie polskiego wojska w ZSRR, a nie zgłaszała się cała kadra oficerska, gen. W. Anders wszczął poszukiwania tych oficerów. Słał listy do Stalina dopytując o nich. Otrzymał kłamliwą odpowiedź, że zostali zwolnieni z obozów i że władzom radzieckim los ich nie jest znany.
Nawet w czasie, gdy prawdziwe informacje zaczęły już docierać do wiadomości, władze radzieckie dalej wszystkiemu zaprzeczały. Pod koniec wojny zaginęły w tajemniczych okolicznościach skrzynie z dokumentami, umierali świadkowie, którzy w jakikolwiek sposób związani byli ze sprawą katyńską.
Prawda wychodzi na jaw
Przełomem informacyjnym było odnalezienie przez Niemców grobów w Katyniu w 1943 roku. Chociaż faszyści niemieccy nie postępowali lepiej, to starali się wykorzystać tę tragedię do swoich propagandowych celów i poróżnić aliantów. Do Katynia powołali międzynarodową delegację dziennikarzy i literatów, międzynarodową komisję specjalistów medycyny sądowej oraz Komisję Techniczną PCK pracującą z niemieckimi lekarzami. Wydobyto wtedy 4115 zwłok. Potem jednak z powodu upałów władze niemieckie zarządziły przerwanie dalszych ekshumacji i zasypanie ostatniego z otwartych grobów. 3 czerwca 1943 groby katyńskie zostały zasypane, a 7 czerwca zwłoki złożone w nowych mogiłach. Zidentyfikowano ostatki około 3900 osób, reszty nie udało się zidentyfikować. Razem ze zwłokami pozostawionymi w pierwotnych grobach ogólna liczba zamordowanych tam polskich oficerów wynosiła około 4500 osób, co odpowiada liczbie wywiezionych oficerów z obozu Kozielsk. Nawet wtedy jeszcze władze radzieckie wszystkiemu zaprzeczały. Powołały nawet specjalną komisję, która po wyparciu Niemców z terenów Katynia stwierdziła jakoby mordu tego dokonali Niemcy.
Wielu, wiedząc już o obozach koncentracyjnych, masowych egzekucjach ludności cywilnej w wykonaniu Niemców, nie uwierzyło przedstawianym faktom, że zbrodni dokonali Rosjanie, uważając je za dalszy wymysł Göbelsowskiej propagandy. Państwa zachodnie milczały również pomimo tego, że od samego początku z własnych i niezależnych źródeł posiadały wystarczające informacje o tej zbrodni. Chodziło im jednak o utrzymanie jedności aliantów w obliczu trwającej jeszcze wojny.
Niestety milczenie Europy z różnych względów trwało nadal także po zakończeniu wojny – raz była to kwestia zwycięstwa nad Japonią, kolejnym powodem była powstająca ONZ, czy nowy układ powojennego świata. Podczas Procesu Norymberskiego ZSRR znów próbował obarczyć winą za Katyń Niemców. Próba była wprawdzie nieudana, lecz prawdziwych sprawców znów nie ujawniono. I tak zmowa milczenia Wschodu i Zachodu trwała praktycznie aż do wojny koreańskiej, w której masowo zaczęli ginąć jeńcy amerykańscy w podobny sposób jak ofiary w Katyniu. Wtedy wreszcie Kongres USA powołał komisję, która w końcowym protokole stwierdziła ponad wszelką wątpliwość, że zbrodnię katyńską popełnili funkcjonariusze NKWD. Przeciwko takiemu stanowisku wystąpił cały ówczesny „obóz socjalistyczny” i znowu na dalsze dziesięciolecia zamordowani, nasi najbliżsi, pozbawieni zostali pamięci o nich.
“Odwilż” po roku 1990
Hasło KATYŃ i wszystko, co go dotyczyło, podlegało ścisłej cenzurze. Dopiero w 1990 roku Rosja przekazała Polsce dokumenty NKWD, dotyczące powyższych trzech, znanych już obozów. Stale jednak nic nie wiadomo o losach dalszych 10 tysięcy polskich żołnierzy i oficerów oraz o dziesiątkach i setkach tysięcy osób cywilnych, które zniknęły w tym samym czasie. Podejrzewa się, że wielka ich liczba została również zgładzona, a groby ich znajdują się gdzieś na terenie Białorusi czy Ukrainy. Tym bardziej, że z dokumentów radzieckich wiadomo, że część oficerów WP, policji, itd. (7305 osób) zostało rozstrzelanych w innych obozach i więzieniach na terenie Ukrainy i Białorusi.
Od tego momentu polskie organizacje „Rodziny Katyńskie”, „Rodziny Policyjne”, PCK i inne stowarzyszenia zwracały się do Rządu RP z prośbą o wybudowanie w miejscach pochówku zamordowanych Polskich Cmentarzy Wojennych. Zostały one wybudowane w pierwszej kolejności w Charkowie, następnie w Katyniu, a w 2000 roku w Miednoje w pobliżu Tweru. Będąc delegatem „Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Republice Czeskiej” miałem ten zaszczyt uczestniczyć i reprezentować członków Rodziny Katyńskiej w RCz w uroczystym otwarciu Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje.
Otwarcie cmentarza w Miednoje
Wyjechaliśmy z Warszawy specjalnym pociągiem pospiesznym w asyście Kompanii Honorowej Polskiej Policji w dniu 7 września 2000 roku o godz. 23:00. W każdym wagonie było dwóch policjantów, którzy zawiadywali danym wagonem. Ich praca polegała na czuwaniu nad delegatami, zapewnianiu dla nich posiłków i napojów oraz na pomocy w załatwianiu różnych urzędowych spraw. Jechaliśmy przez dwie noce i jeden dzień. Dotarliśmy do Tweru o godz. 5:00 dnia 9 września 2000 roku. Stamtąd zostaliśmy autokarami przewiezieni do Miednoje, a właściwie do lasu za Miednoje na Polski Cmentarz Wojenny, gdzie odbyła się uroczystość jego otwarcia. Uczestniczyli w niej przedstawiciele najwyższych władz państwowych Polski i Rosji. Stronę polską reprezentował ówczesny premier Jerzy Buzek. Ponadto obecni byli przedstawiciele policji, wojska oraz kleru wszystkich wyznań i oczywiście rodziny pogrzebanych.
Po uroczystości zawieziono nas do gmachu NKWD w Twerze (dawniej Kalinin) i pokazano komnatę, lenińską komnatę, do której doprowadzano jeńców przed egzekucją. Mieliśmy też dostęp do dźwiękoszczelnej komnaty, gdzie jeńców rozstrzeliwano. Nie byłem w stanie do niej wejść, mając przed oczyma ogrom popełnionych w niej zbrodni zarówno na naszych najbliższych, jak i na miejscowej ludności. Na miejscu okazało się, że rosyjskie organizacje o podobnym zakresie działań, jak nasze „Rodziny Katyńskie” przygotowały materiał na temat zbrodni popełnionych przez NKWD na ludności miejscowej. Książkę tę można było od nich otrzymać. Skorzystałem z okazji i książkę przyjąłem. W ten sposób dotarła do mnie przerażająca informacja o egzekucjach dokonanych tam na ludności miejscowej w końcu lat trzydziestych. Książkę tę przekazałem osobie mocno zagłębionej w temacie Katynia, panu dziś już śp. prof. dr M. Borákovi, czeskiemu historykowi, przyjacielowi naszej Rodziny Katyńskiej. Jemu właśnie nasze społeczeństwo zawdzięcza opracowania dotyczące historii zaolziańskich ofiar Katynia.
Istnieją oczywiście opracowania polskich autorów, nie są one jednak ukierunkowane regionalnie i nie traktują np. osobno o ofiarach zaolziańskich. A trzeba podkreślić, że z tego małego skrawka ziemi zaolziańskiej naliczonych zostało już ponad 500 ofiar! Jest to ogromny stos ofiarny…
Jednym z niewielu, którym udało się przeżyć i ujść z transportu śmierci był ks. prałat Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski – jeniec Kozielska. Opatrzności zawdzięczał, że nie podzielił losu tysięcy towarzyszy broni zamordowanych w lesie katyńskim. Całe późniejsze życie poświęcił głoszeniu prawdy o zbrodni i upamiętnieniu jej ofiar.
Na wspomnieniowym spotkaniu Rodzin Katyńskich w Warszawie ku czci sześćdziesiątej rocznicy Mordu Katyńskiego modlił się tak:
…Panie, jeżeli o nich zapomnimy, to Ty Panie, zapomnij o nas…
Niech ta modlitwa człowieka, który przeżył te potworności, przemawia do nas i dziś, by nam wszystkim nie pozwolić zapomnieć.
Przebaczyliśmy już – bo to trzeba było uczynić. Zapomnieć nam jednak nie wolno!
Józef Pilich
Prezes Zarządu Rodziny Katyńskiej w RCz
Skorzystano z literatury:
- Adam Moszczyński, Lista Katyńska, 1989 (jeńcy obozów Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk)
- Andrzej Leszek Szcześniak, Katyń, 1989 (lista ofiar i zaginionych)
- Mečislav Borák, Symbol Katynia, 1991 (zaolziańskie ofiary obozów i więzień)